K: Jaki globus?
M: No globus, mamy przecież globus.
K: Nie, nie mamy. Ja nigdy nie miałam. A też nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek przyniósł jakiś globus.
M: Dobra, niech będzie bez globusu. Włącz Google Maps.
K: Okej, mam. Co teraz?
M: Oddal mapę, tak żeby było widać cały świat. Ja zamykam oczy i trafiam palcem w jakieś miejsce. Tam pojedziemy.
K: O boże, geniusz! Oddaliłam, możesz trafiać.
M: No więc jedziemy do.. przybliż. Burundi. I zajebiście. To nasz najbliższy cel.
K: No nie wiem. Co to w ogóle jest to Burundi? Co tam jest? No nie wiem, ja nigdy nie chciałam pojechać do Burundi.
M: Pomyśl. Ja też o tym nie słyszałem. I to właśnie mnie przekonuje. Pojedziemy tam na miesiąc, będziemy robić zdjęcia, dużo zdjęć i zaczniemy je wrzucać na Fejsa. Ten fejm, ten prestiż, te lajki. Ludzie będą żyć naszym życiem. Po powrocie do kraju artykuł dla Trawelera i bach! Jesteśmy sławni!
K: O boże, geniusz!
M: A teraz, chcesz się ruchać?
K: O boże, geniusz!
***
Takie różne historie podsłuchuję. W jednym domu mieszka sześć lesbijek. Dwie pary plus dwie osobno. No i tak sobie żyją wszystkie w jednym domu. Skąd ich się tyle zebrało w jednym miejscu? Nie wiem. Wewnątrz swojego środowiska dobrze się funkcjonuje, więc nie narzekają. Szkoda, że nie umiem z nimi rozmawiać, bo może jeszcze coś ciekawego by opowiedziały.
Młody chłopak opowiada o swoim życiu. Rodzice się rozstali: ojciec pił i ćpał, więc matka powiedziała, że ona pierdoli takie życie. Poświeciła się pracy i dzieciom, a męża wyrzuciła z domu. Po pewnym czasie zaczęła się spotykać z kobietą. Poznały się w pracy i jedna wspierała drugą w trudnych chwilach. Nagle zaczął mieć matkę lesbijkę.
Żeby usłyszeć takie historie musiałam pojechać na Wyspy robić kanapki w fabryce. Bo u nas nie mówi się o takich rzeczach. Taki nasz piękny, zaściankowy świat.
***
Czekam na rozmowę o pracę, siedzę jak na szpilkach. W piżamie (najpierw napisałam "pidżamie", bo niektórzy tak piszą, ale ja tak bardzo nienawidzę, gdy ludzie to robią - co się ze mną stało?) i pod kołderką. Ważą się moje losy, tu w tym pokoju. Stanę się elementem machiny lub jeszcze przez moment Coś obroni mnie przed tym zgubnym losem. Czekam.
***
Niechcący hoduję pluskwiaki, w łazience. Codziennie w nocy, gdy idę wziąć prysznic, one wyłażą z norek. Z każdym dniem jest ich więcej. Pełzają szybciutko w okolicach dywanika. Boję się ich. Boję się, że pewnego dnia wejdą na moje rzucone ubranie. A potem przepełzną na mnie i dostaną się do mojego krwiobiegu. Naukowo potwierdzone jest bowiem, że lubią wilgotne środowisko. Zaczną pluskać się w mojej krwi, pływając w te i wewte. Będą mnie pić. Pożerać od środka, obezwładniać i wysysać myśli. Same zaczną przybierać moje poglądy i korzystać z mojej wiedzy. Posiądą mnie i stworzą własne królestwo. A ja będę wtedy jeszcze bardziej nikim. Dlatego codziennie w nocy, gdy idę wziąć prysznic, unicestwiam je, jednego po drugim. Z każdym dniem jest ich coraz więcej.
***
Był sobie piesek. Wszyscy nazywali go Felek, choć tak naprawdę on sam osobiście nigdy nie czuł się Felkiem. Wiódł spokojne, można by wręcz rzec sielskie, życie. Jego rodzina, sąsiedzi, koledzy i koleżanki (a tych miał na pęczki) uważali Felka za niezwykle radosnego, sympatycznego i grzecznego psiaka.
Pewnego pięknego, słonecznego dnia, takiego, w którym to wszystko wydaje się łatwiejsze, dobrze się oddycha i nie narzeka się tyle co zwykle, Felek wbiegł pod jadący samochód i zginął na miejscu.
***
dalej znawcy! przybywajcie!
mnóżcie się, atakujcie!
krytykujcie,
obrażajcie,
poniżajcie, ubliżajcie!
czekam na was z słowem, tarczą.
bo opinie są potrzebne!
a nie, sorry, mam was w dupie.
Szczerze powiedziawszy- zainspirowało mnie. Świetne teksty.
OdpowiedzUsuńcrazy-agaa.blogspot.com
Szczerze powiedziawszy- zainspirowało mnie. Świetne teksty.
OdpowiedzUsuńcrazy-agaa.blogspot.com