środa, 28 października 2015

W bardzo krótkim czasie stanę się popularna

jeszcze inniejszy świat


M: No więc zrobimy tak. Podaj mi globus.
K: Jaki globus?
M: No globus, mamy przecież globus. 
K: Nie, nie mamy. Ja nigdy nie miałam. A też nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek przyniósł jakiś globus.
M: Dobra, niech będzie bez globusu. Włącz Google Maps.
K: Okej, mam. Co teraz?
M: Oddal mapę, tak żeby było widać cały świat. Ja zamykam oczy i trafiam palcem w jakieś miejsce. Tam pojedziemy.
K: O boże, geniusz! Oddaliłam, możesz trafiać.
M: No więc jedziemy do.. przybliż. Burundi. I zajebiście. To nasz najbliższy cel.
K: No nie wiem. Co to w ogóle jest to Burundi? Co tam jest? No nie wiem, ja nigdy nie chciałam pojechać do Burundi.
M: Pomyśl. Ja też o tym nie słyszałem. I to właśnie mnie przekonuje. Pojedziemy tam na miesiąc, będziemy robić zdjęcia, dużo zdjęć i zaczniemy je wrzucać na Fejsa. Ten fejm, ten prestiż, te lajki. Ludzie będą żyć naszym życiem. Po powrocie do kraju artykuł dla Trawelera i bach! Jesteśmy sławni!
K: O boże, geniusz!
M: A teraz, chcesz się ruchać?
K: O boże, geniusz!

***

Takie różne historie podsłuchuję. W jednym domu mieszka sześć lesbijek. Dwie pary plus dwie osobno. No i tak sobie żyją wszystkie w jednym domu. Skąd ich się tyle zebrało w jednym miejscu? Nie wiem. Wewnątrz swojego środowiska dobrze się funkcjonuje, więc nie narzekają. Szkoda, że nie umiem z nimi rozmawiać, bo może jeszcze coś ciekawego by opowiedziały. 
Młody chłopak opowiada o swoim życiu. Rodzice się rozstali: ojciec pił i ćpał, więc matka powiedziała, że ona pierdoli takie życie. Poświeciła się pracy i dzieciom, a męża wyrzuciła z domu. Po pewnym czasie zaczęła się spotykać z kobietą. Poznały się w pracy i jedna wspierała drugą w trudnych chwilach. Nagle zaczął mieć matkę lesbijkę.
Żeby usłyszeć takie historie musiałam pojechać na Wyspy robić kanapki w fabryce. Bo u nas nie mówi się o takich rzeczach. Taki nasz piękny, zaściankowy świat.

***

Czekam na rozmowę o pracę, siedzę jak na szpilkach. W piżamie (najpierw napisałam "pidżamie", bo niektórzy tak piszą, ale ja tak bardzo nienawidzę, gdy ludzie to robią - co się ze mną stało?) i pod kołderką. Ważą się moje losy, tu w tym pokoju. Stanę się elementem machiny lub jeszcze przez moment Coś obroni mnie przed tym zgubnym losem. Czekam.

***

Niechcący hoduję pluskwiaki, w łazience. Codziennie w nocy, gdy idę wziąć prysznic, one wyłażą z norek. Z każdym dniem jest ich więcej. Pełzają szybciutko w okolicach dywanika. Boję się ich. Boję się, że pewnego dnia wejdą na moje rzucone ubranie. A potem przepełzną na mnie i dostaną się do mojego krwiobiegu. Naukowo potwierdzone jest bowiem, że lubią wilgotne środowisko. Zaczną pluskać się w mojej krwi, pływając w te i wewte. Będą mnie pić. Pożerać od środka, obezwładniać i wysysać myśli. Same zaczną przybierać moje poglądy i korzystać z mojej wiedzy. Posiądą mnie i stworzą własne królestwo. A ja będę wtedy jeszcze bardziej nikim. Dlatego codziennie w nocy, gdy idę wziąć prysznic, unicestwiam je, jednego po drugim. Z każdym dniem jest ich coraz więcej.

***

Był sobie piesek. Wszyscy nazywali go Felek, choć tak naprawdę on sam osobiście nigdy nie czuł się Felkiem. Wiódł spokojne, można by wręcz rzec sielskie, życie. Jego rodzina, sąsiedzi, koledzy i koleżanki (a tych miał na pęczki) uważali Felka za niezwykle radosnego, sympatycznego i grzecznego psiaka.
Pewnego pięknego, słonecznego dnia, takiego, w którym to wszystko wydaje się łatwiejsze, dobrze się oddycha i nie narzeka się tyle co zwykle, Felek wbiegł pod jadący samochód i zginął na miejscu.

***

dalej znawcy! przybywajcie!
mnóżcie się, atakujcie!
krytykujcie,
obrażajcie,
poniżajcie, ubliżajcie!
czekam na was z słowem, tarczą.
bo opinie są potrzebne!
a nie, sorry, mam was w dupie.

poniedziałek, 19 października 2015

Chwilowy kryzys wieku młodego objawiający się rysowaniem śmierci na marginesach

inny świat

Gwoli wstępu.

***

Czasem czuję, jakby coś ściskało moje wszystkie wnętrzności. Tak zaledwie przez krótką chwilę, nie dłużej. Paraliżujące doświadczenie. I szepcze. Aha, popatrz na tą rzecz, pamiętasz? O czym ona ci przypomina? Tak, właśnie, to wtedy. To wtedy było dobrze. Już tak nie będzie. No to teraz cierp. To tak zwana bezlitosność rzeczy martwych. Próbuje normalnie żyć, prawda? Nie da się, nie da się, nie da. Moje życie już i tak nie jest normalne. Ba, nigdy nie będzie. Zbyt się przejmuję, zbyt analizuję, zbyt rozpamiętuję. A to tak bardzo nie zależy od mej woli.

***

Boję się. Każdego dnia coraz bardziej się boję. Tego, że moje życie może nie mieć żadnego znaczenia. Przeminie niezauważone. Pozostanie jedynie w pamięci ludzi, który również umrą. A wtedy nie pozostanie nic. Zupełnie nic. Ponigdy nic. Chcę coś robić, naprawdę chcę. Zmienić to, naprawić wszystko, obudzić się, wstać, podnieść i zrobić. Tylko się boję.

***

No i jesteś na imprezie. Fajne towarzystwo, wesołe, pijesz drinki, w tle ciemno i muzyka taka skoczna, taneczna. Jest tam ten młodszy chłopak. Jakoś nagle siedzicie obok siebie. "Oj no zimno trochę" mówi on przykrywając siebie i ciebie kocem. Zaczynacie się dotykać. Oczywiście inicjujesz to ty, bo on w tych sprawach jest ciotą. Wszyscy dookoła patrzą, ale niby nic nie widzą. Z pewnością widzą, ale nie zważasz na to wtedy. On się odważa, dotyka bardziej. Coś tam czujesz, ale tak naprawdę to jednak nic. No nic. Nie możesz dojść. Czy to jego ciotowatość, czy brak nastroju, czy nieodpowiednia osoba, czy o co kurwa chodzi? Nie wiesz, ale udajesz, że dochodzisz. Niech już da spokój, bo on już dawno temu doszedł. Potem myślisz tylko. Zabijcie mnie. Po co coś ze mną nie tak?

***

Wyznaczanie celów według modelu SMART oraz analiza SWOT prowadzenia bloga

napisać
myśli
być odczytanym
nierealne
przez jakiś czas

Mocne strony: Prowadzenie bloga wiąże się tylko i wyłącznie z pozytywnymi konsekwencjami. Ustalmy na przykłąd, że będzie to lajfstajlowo-podróżniczy blog z mnóstwem porad. Sukces murowany! Zlecą się jak sępy, jak wrony, orły, jastrzębie, sowy i gołębie - czytelnicy i reklamodawcy. Zarobię, karierę zrobię, a potem będą mnie zapraszać na prelekcje. Pani dzisiaj nam opowie jak Social Media oddziałują na was drogie dzieci. Słuchajcie Pani uważnie, bo Pani wie jak zarabiać pieniążki. Jak będziecie słuchać, to kiedyś może też założycie bloga i będziecie taplać się w złotku. Cokolwiek, no boże, wrzucę kilka zdjęć z Chin, podpiszę jaka frajda, opiszę co, jak, gdzie i za ile. Oh, dodam przepis kulinarny. Et voilà!

Słabe strony: brak (tylko mi pożrą prywatność)

***

- Każdy musi mieć notatki z wykładów. Obowiązkowo! A ja będę chodził i sprawdzał.
Robimy zadania, a on chodzi po sali wte i wewte.
- Widzę, że pani tu kogoś powiesiła na marginesie.
- Tak.
- Mam nadzieję, że jeszcze nie mnie..
- Nie, jeszcze nie. Powiesiłam siebie. Powiesiłam, bo nie widzę sensu. A tutaj, o, obok zastrzeliłam jeszcze kogoś. Wie pan kogo? Też siebie. Taki mam ból istnienia. Robię coś, czego nie chcę. Uczę się czegoś, co się nie przyda. Jestem tu tylko dla papierka i żeby rodzice mogli się chwalić znajomym "Tak, Anetka się już obroniła, jest magistrem. Teraz znajdzie pracę w dużej korporacji, będzie tam robić ważne rzeczy.". A ja nie chcę, och jak bardzo ja nie chcę. Dlatego będąc na wykładzie popełniłam samobójstwo na marginesie. Taki mam ból istnienia.
- Co tak pani zamilknęła? Powiedziałem, że mam nadzieję, że jeszcze nie mnie..
- Nie, jeszcze nie.
I znowu chodzi po sali wte i wewte.

***

Bądźmy poważni. Większość to wymysł, ale nie wszystko. Czasem przemycę coś prawdziwego. Tak jak to prawdziwe zdjęcie, z prawdziwych Chin, zrobione w prawdziwym chińskim pociągu. Zazwyczaj będę pisać co mi wena do głowy przyniesie, ale podzielić się też chcę. Tym co było. Bo tutaj dobre myśli walczą ze złymi, a wspomnienia z teraźniejszością. Większość to i tak bujda.